Artykuł ten napisałam jakiś czas temu. Ponieważ jednak zwraca uwagę na ważną, rzecz postanowiłam, że podzielę się nim z Państwem.
Nie jest to artykuł, z którego można czerpać wiedzę o rozliczeniach podatkowych. Tekst ten ma zwrócić Państwa uwagę na to, że przepisy, które powinny życie ułatwiać często działają na odwrót.
Ulgi podatkowe. Mamy ich mnóstwo!
Dziś chciałabym wypowiedzieć się na temat jednej z nich – tej, która najbardziej mnie dotyczy. Ulga na przewodnika – odliczenie 2280 zł z tytułu konieczności posiadania przewodnika.
Na początku przydałoby się zastanowić, kto zgodziłby się za 190 zł miesięcznie, pracować jako przewodnik osoby niewidomej? Podkreślam, PRACOWAĆ, a nie pomagać jednorazowo… Ja na pewno, mając wybór, nie zgodziłabym się.
Ale załóżmy, że mamy studenta, który dzięki pomocy wydolnych materialnie rodziców, sytuację finansową ma dobrą. Nie pracuje, bo nie musi, a że jest człowiekiem młodym i serce u niego jeszcze wyczulone na tych, którym trudniej, zgadza się, by za 190 zł miesięcznie każdego dnia asystować niewidomej osobie np. w zakupach, zakładając oczywiście, że plan zajęć mu na to pozwala. Ale rok akademicki kiedyś się kończy i student wyjeżdża na zasłużone wakacje. Tam, sącząc drinki z palemką, podejmuje decyzję, że nie chce już być jedynie na utrzymaniu rodziców, a że uczciwość wyssał z mlekiem matki, zgłasza się do jednej z firm, podpisuje umowę i rozpoczyna pracę przy zbiorach sezonowych.
Mijają święta, mija Sylwester i przychodzi czas pitów. I tu zaczynają się schody.
Niewidomy, zgodnie z tym, co miało miejsce w roku ubiegłym, odlicza sobie od dochodów 2280 zł. Przychodzi kontrola z urzędu. Niewidomy podaje imię i nazwisko studenta, który przez ubiegły rok był jego przewodnikiem. Urzędnicy sprawdzają naszego studenta i okazuje się, że coś się nie zgadza. Bo osoba, która może być przewodnikiem niewidomego nie może pracować i nie może przekroczyć kwoty wolnej od podatku. Student, mimo iż przewodnikiem był, nie spełnił warunku, bo uczciwą pracę podjął, a tym samym kwotę wolną od podatku przekroczył.
Szczerze mówiąc, nie chce mi się nawet zastanawiać, jakie konsekwencje, poza finansowymi, grożą jednej i drugiej stronie. Bo sytuacja opisana powyżej jest oczywiście zmyślona, ale pokazuje, moim zdaniem to, o czym nikt głośno nie powie.
Jest ulga, którą od podatku można sobie odliczyć? – Jest. To niech sobie odliczają. – A co w razie kontroli? – No jak to co. Oddać wszystkie niesłusznie pobrane pieniądze i nie grzeszyć więcej!
Gdybym ja osobiście miała wybór, wolałabym nie mieć żadnej ulgi podatkowej. Bo to jedna wielka fikcja. Ja wolałabym dostać realnego, żywego przewodnika, któremu państwo zapłaciłoby tak, jak każdemu płaci się za wykonywaną pracę. Dziś mamy wiele form wsparcia, wiele fundacji czy projektów, z których osoby mieszkające w większych miastach mogą skorzystać. Ale wciąż mam wrażenie, że projekty projektami, a potrzeby potrzebami. Osoby niepełnosprawne, mieszkające w małych miejscowościach, wciąż bardzo często pozbawione są należnej im przecież pomocy. Miejsc w projektach asystenckich nadal jest mało i otrzymują je tylko nieliczni. Dlatego uważam, że każdy, kto czuje, iż chętnie skorzystałby z takiej czy innej formy wsparcia ma prawo do tego, by o nią prosić. I zachęcam, by chodzić, pukać, pytać. Bo im więcej osób zakomunikuje swoje potrzeby instytucjom za projekty odpowiedzialnym, tym większa szansa, że za kilka chwil uzyskanie asystenta czy przewodnika będzie rzeczywiście jedynie formalnością.